poniedziałek, 27 października 2014

Kiedy bliskość staje się krzywdząca.

Rodzicielstwo bliskości przechodzi swój renesans co bardzo cieszy. Naturalne podejście do wychowania powinno być stosowane zawsze. Jednak  niektóre z filarów tego modelu mogą być błędnie odczytywane, a to może doprowadzić do krzywdy. Zapewne, część z Was już w tej chwili przestanie czytać moje dalsze przemyślenia na ten temat, bo jak bliskość może skrzywdzić? A jednak - bo brak umiaru w każdej kwestii może być niezdrowy.

Dziecko przychodzące na świat potrzebuje bliskości bardzo intensywnie. W końcu nagle tyle się wydarzyło. Pierwsze co dziecko "widzi" to oślepiające światło. Jakiś ktoś nim obraca, waży, mierzy bada. Dzieciątko jest przerażone. I dopiero gdy ląduje na piersi mamy naprawdę się uspakaja. Słyszy jej bicie serca, czuje jej zapach. Niestety nie ma tego tak szybko, gdy kobieta nie może rodzić naturalnie. Dopiero po pewnym czasie trafia do mamy. Ale jednak nie płacze... Dlaczego? Przecież kontakt skóra do skóry nie miał jeszcze miejsca. A z dwóch powodów. Po pierwsze. Takie maleństwa są skrępowane betami, a to daje im wrażenie dalszego przebywania w łonie matki, a drugi powód dziecko zaczyna rozumieć, że wszystko jest w porządku. Trochę inaczej, ale w porządku. A gdy maleństwo trafia już do mamy i usłyszy jej bicie serca i głos, to jego poczucie bezpieczeństwa jeszcze wzrasta. Taka intensywna bliskość na pewno powinna mieć miejsce jak najczęściej w okresie noworodkowym i wczesnoniemowlęcym. Jednak siedmiomiesięczne niemowlę nie potrzebuje takiej bliskości jak noworodek. Nie tej samej. Potrzebuje poczucia bezpieczeństwa i świadomości, że może zawsze na rodzica liczyć. Ale musi wiedzieć, że mamusia nie weźmie niezwłocznie na ręce, bo dziecko chce. Dlaczego? Przy pierwszym dziecku jest to jeszcze w miarę możliwe, ale gdy pojawia się drugie, mogą zacząć się schody. Starsze dziecko, które było dotychczas oczkiem w głowie, w momencie gdy pojawia się rodzeństwo czuje się odrzucone. Zaczyna odreagowywać złośliwością lub w skrajnych przypadkach histerią, a nawet może zrobić krzywdę młodszemu dziecku, gdyż zajęło jego miejsce. Dlatego stopniowo trzeba uczyć maleństwo tego, że mama jest obok. Dla dziecka do zwiększenia poczucia bezpieczeństwa może zwykłe zawołanie "spokojnie kochanie, mama jest obok".  W końcu poza niemowlakiem jest też obowiązek posprzątania, ugotowania obiadu. czy zajęcia drugim dzieckiem. Nie można wtedy każdej z tych czynności wykonywać z dzieckiem na ręku, gdyż może to być dla niego zwyczajnie niebezpieczne. Nie wyobrażam sobie, żeby gotować obiad z maleństwem na ręku. Nad kuchenką czają się przeróżne niebezpieczeństwa takie jak buchająca para czy tryskający gorący tłuszcz. I w takiej sytuacji zamiast zapewnić bezpieczeństwo maluszkowi, możemy zrobić mu krzywdę. Jeśli naprawdę chcę, by dziecko było zawsze ze mną to wkładam je do bujaczka czy fotelika. I w bezpiecznej odległości. Dziecko powinno mieć także swoje bezpieczne miejsce w którym czuje się najlepiej. Wiadomo, najwygodniej i najprzyjemniej u mamy. Jednak łóżeczko jest bardzo ważnym miejscem. Tam może mieć swoich pierwszych "przyjaciół".  Dzieci lubią spać z pieluszką czy kocykiem na twarzy ze względu na to, że stanowią one takich właśnie przyjaciół przy których czują się bezpiecznie. W łóżeczku może znajdować się karuzela z misiami z którymi może porozmawiać. Tak porozmawiać! Moja trzymiesięczna córka potrafi patrzeć nawet pół godziny na te kręcące się misie i głużyć i mimo tego, że jestem przy łóżeczku nie zwróci na mnie uwagi. Chciałabym także poruszyć kwestię spania z dzieckiem. Nie traktujmy tego dosłownie! Dziecko wziąć do łóżka przed snem i gdy wstanie jak najbardziej. Ta bliskość jest bardzo potrzebna i dla rodziców i dla maleństwa. Musi być kontakt, pieszczenie. Ale sam sen powinien odbywać się w łóżeczku. Dlaczego jestem aż tak temu przeciwna. Otóż kobieta intuicyjnie gdy dziecko ma w łóżku po prostu czuwa. Nie do końca jest to sen głęboki. A mężczyzna - od dawien dawna mówi się, że nie słyszy płaczu dziecka, gdyż ma tak głęboki sen. I niestety to jest prawda. Gdy mężczyzna wraca zmęczony po pracy jego sen może być tak twardy, że zwyczajnie może nie zauważyć, że przygniata dziecko czy przydusza ręką! Spanie w łóżeczku jest bezpieczniejsze. A bliskość? Jeśli łóżeczko będzie blisko i na wyciągnięcie ręki to to w zupełności wystarczy! Jeśli jesteś w stanie dać rękę przed szczebelki i pogłaskać maleństwo, to już dajesz mu sygnał bliskości. A porównanie typu bo człowiek jest ssakiem, a ssaki śpią ze swoim potomstwem wręcz mnie zbulwersowało! Jesteśmy ssakami owszem. Ale różnimy się od zwierzęcych gatunków pod wieloma względami. Ssaki (zwierzęta) mają okresy godowe, a człowiek ma popęd stały, dlatego też samica np. chomika nie wpuszcza samca do gniazda "w okresie karmienia"! Samiec nie ma wstępu do niego, bo mu odgryzie nos, bo samce gdy naprawdę chcą, mogą zagryźć potomstwo, by samica znów była w okresie rui. Zwierzęta w większości nie wybierają sobie partnera na całe, życie! A ludzie tak i dlatego o partnera też trzeba dbać. Jeśli odtrąciłybyśmy partnera, bo tak każe natura, to związek w niedługim czasie by się rozpadł.

Dlatego proszę Was, nie popadajcie w skrajności, bo możecie zrobić krzywdę dziecku, przyszłemu lub obecnemu rodzeństwu dziecka albo partnerowi. Wszystko co robicie róbcie z rozwagą, wsłuchujcie się w potrzeby dziecka, a rodzicielstwo będzie dla Was wspaniałym przeżyciem.


Coś pozytywnego w kłębkach przygnębienia...:) BARDZO POTOCZNIE

Tak. jestem przygnębiona. Coś ta ostatnia pogoda bardzo intensywnie skłania mnie do przemyśleń które zaś prowadzą do stanów depresyjnych. Jakaś taka chandra jesienna. Ale... że pogoda u mnie trochę się poprawiła to i coś pozytywnego się znalazło.

A cóż to takiego? A, że wreszcie udało mi się pozbyć tych irytujących wyskakujących okienek z reklamami w komputerze. Co człek otworzył jakąś stronę to jakieś pieroństwo przekierowywało człeka na stronę reklamową i zanim otworzył się stronę docelową, człek dostawał ataku furii. W między czasie pietnaście komunikatów od programu antywirusowego o blokowaniu strony gdyż zawiera zagrożony plik.

Na liście zainstalowanych programów znalazł się śmieszny programik niewiadomego pochodzenia lollipop.exe. Wpisuję nazwę w "GUGL" a tu pojawia się info, że jest to złośliwy plik wykonywalny, który być może przeniknął na komputer dzięki lukom w systemie... A więc taka menda się mi po komputerze szwenda. Wirusik, którego zagrożenia nie wykrył mój program antywirusowy. A dlaczego nie wykrył? Bo sama osobiście zaprosiłam go do siebie instalując inny program, na którym mi zależało. Klikałam sobie next, next, albo dalej, dalej a tu rach ciach ciach... Mam pasażera na gapę. A tym gapą byłam ja. No ale, że jest on na liście programów to automatycznie klikam "Odinstaluj". A tu pupa z króla kozi bobo. Jak cwaniak był, tak jest dalej. Próbuję usilnie jeszcze raz,pojawia mi się na ułamek sekundy czarne okienko z białymi napisami. Włączam przeglądarkę, a tu zaś reklama. Ręce mi opadły. I co teraz? Wchodzę na jakieś fora gdzie omawiany jest wątek lizaczka. A tu jakieś info o jakimś OTL i logach. Kurcze, nie kumam o co chodzi! Niby krok po kroku, a ja zielona cała. W marsjańskim języku na tym forum się porozumiewają! Ale wytrwale czytam dalej, widząc, że kobieta mówiąca o swoim problemie też nie rozumie, co do niej się rozmawia. AŻ TU NAGLE jakiś po kilku stronicach wątku wspaniały mówca się pojawił i powiedział.... \Pobierz AdwCleaner! Sama nazwa mówi - "czyścik reklam". A więc - pobrałam i... czuję się WOLNA! Nie ma reklam, nie ma komunikatu o zagrożeniach. Cisza! Jestem szczęśliwszym człowiekiem...

Fajnie, bo nawet nie musiałam instalować programu, uruchomił się automatycznie po pobraniu. Co prawda skan nie rozpoczął się od razu i usuwanie też, ale po kilku minutach pojawiły się granatowe zaznaczenia na pasku postępu. W szoku byłam ile śmieci poza tym nieszczęsnym lizakiem posiadałam. Kliknęłam tylko usuń, komputer został ponownie uruchomiony i wszystko jest w porządku.

Tak więc, jeśli któraś z Was, też ma ten problem, możecie spokojnie odetchnąć z ulgą. Sprawę da się załatwić samemu bez wizyty informatyka. POZDRAWIAM :)

piątek, 24 października 2014

Où t'es papa, où t'es? Gdzie jestes tato?, gdzie jestes?

Nie wszyscy mają tyle szczęścia w rodzinie. Nie każda rodzina jest pełna, z różnych przyczyn. Któreś z rodziców umrze lub najzwyczajniej w świecie odejdzie... Jeśli można odejść "zwyczajnie". Tak bez pożegnania, jakby rodzina nic nie znaczyła, po cichu. W tajemnicy. I ta smutna tajemnica zostaje w sercu dziecka, które wciąż zadaje sobie to pytanie Où t'es papa, où t'es?
http://www.corbisimages.com/stock-photo/rights-managed/42-36789853/girl-holding-teddy-bear-and-crying
Historia pierwsza

Ania, lat trzy, ogląda wieczorynkę przed snem. Akurat leci "Pszczółka Maja"
Otworzyły się drzwi do mieszkania. Wchodzi mężczyzna, a ona uśmiechnęła się ochoczo na jego widok.
- Tatusiu, nareszcie jesteś! Gdzie byłeś, w pracy? Tak długo czekałam, narysowałam coś dla ciebie!
- Przyszedłem tylko na chwilę odparł zimno, po czym zwrócił się do matki dziewczynki.
- Przyszedłem po telewizor. Jest mój. Zabieram go. - I zaczął odłączać go nie zwracając uwagi na to, że łzy cisną się do oczu dziewczynki.
- Mamusiu, ja chcę oglądać Maję! Czemu tata odłącza bajkę, czy zrobiłam coś źle? Przepraszam! Nie chciałam! - po czym zaniosła się płaczem.
- Stefan! Nawet nie możesz się zlitować nad dzieckiem? Najpierw mnie zostawiasz z nią same, a potem jeszcze okradasz? Za co ja kupię nowy... Już teraz nie mamy za co żyć, bo nie raczysz zapłacić alimentów. Jak możesz...
Ojciec w tym momencie wyszedł z domu.  Wyszedł jakby nie widział, że sprawił ból. Rysunek Ani wyrzucił za siebie, nie zważając na to, że córka to widzi. Odszedł po raz kolejny.
- Mamusiu to naprawdę nie będzie już Mai? I kiedy znów wróci tata. Ja już będę grzeczna...

Historia druga

Ewa, lat osiem, przyszła do szkoły ubrana nieodpowiednio do pogody. Gdy jedna z nauczycielek zauważyła to w szatni, natychmiast zwróciła się do niej:
- Gdzie masz jakieś rajtuzy? Czy twoja mama nie wie jak powinna cię ubrać? Przecież będziesz chora!
- Mamusia spieszyła się do pracy, nie zdążyła mi naszykować ubrań. Wczoraj wróciła z pracy bardzo późno wieczorem i od razu poszła spać. A rano zaspała, bo kazali jej przyjść na pierwszą zmianę. A wczoraj miała drugą. A starsza siostra miała do szkoły na godzinę wcześniej i nie zdążyła.
- A tatuś? Czemu on ciebie nie wyszykował?
- Ja nie mam tatusia. Odszedł kiedy byłam mała.
- No przecież tak być nie może. Jak się nazywasz? Z której jesteś klasy.?
- Ewa Jankowska i chodzę do II B.
- Dobrze, możesz już iść na lekcje.
Nauczycielka od razu poszła zgłosić sytuację do pedagoga. Pedagog zgłosił to później do opieki społecznej. Pojawiły się groźby odebrania dzieci matce. Ponieważ starała się jak mogła. Pracowała, by je utrzymać, kochała je. Jednak nie mogła poświęcić im zbyt wiele czasu, a kontakt z ojcem urwał się lata temu. Dziewczynka poczuła się winna, że ubrała się nie  tak jak trzeba, że nie jest dość odpowiedzialna.


Dzieci, których rodzice odeszli mają ogromne poczucie winy. Myślą, że zrobiły coś złego, myślą, że to przez nie rodzice się rozchodzą. Gdy samotny rodzic nie daje rady, dziecko czuje się współodpowiedzialne. Nie rozumie, że jest ktoś, kto tą odpowiedzialnością powinien błyszczeć zamiast niego. Boli też, że po sądach są ciągani samotni rodzice, którzy robią wszystko dla swoich pociech. Ile tylko mogą. Jednak nie wszystko jest łatwo pogodzić szczególnie gdy sytuacja jest wyjątkowa. Gdy najbliższych nie ma w okolicy, a matka musi radzić sobie sama. Zawsze podziwiałam takie osoby. Bo walka o dzieci jest trudna. Samotne wychowywanie, też.

Zastanawiam się dlaczego teraz tak wiele jest samotnych rodziców? Czyżby to nasze społeczne przyzwolenie? Niegdyś gdy kobieta odchodziła od męża, była opluwana przez przechodniów. Mężczyzna płacił krocie by panna, której zrobił dziecko siedziała cicho. A mimo wszystko, rzadziej się o tym słyszało. Dziś przeglądając znajomych na FB jesteś w stanie wyliczyć ogromną ilość wychowujących samotnie. Powiecie - sama sobie winna. Patałachowi dała to niech teraz ma... Ale niekoniecznie. Często jest tak, że prawdziwe oblicze człowieka pojawia się dopiero po ślubie. Dziś jest wszystko pięknie ładnie, a jutro? A jutra nie będzie. Tak więc zanim ocenisz i powiesz coś za głośno, to ugryź się w język. Bo naprawdę możesz się pomylić.

Obie historie były prawdziwe.

Pięknie o tym mówi belgijski muzyk Stromae w swojej piosence PAPAOUTOI. O dzieciństwie bez ojca. Miłego słuchania. www.youtube.com/watch?v=oiKj0Z_Xnjc
Powiedz mi, skąd on pochodzi
W końcu dowiem się, dokąd idę
Mama mówi, że gdy będziemy dobrze szukać
Zawsze ostatecznie znajdziemy

Mówi, że on nigdy nie jest daleko
Że bardzo często chodzi do pracy
Mama mówi 'dobrze jest pracować'
Lepiej niż być w złym towarzystwie [ojca], nieprawdaż?

Gdzie jest twój tata?
Powiedz mi, gdzie jest twój tata
Nawet bez konieczności rozmowy z nim
On wie, co jest nie tak

Oh, cholerny tato
Powiedz mi, gdzie się skryłeś?
Co najmniej tysiąc razy policzyłem moje palce. 

Gdzie jesteś, tato, gdzie jesteś?
Gdzie jesteś, tato, gdzie jesteś?
Gdzie jesteś, tato, gdzie jesteś?
Gdzie jesteś, gdzie jesteś, gdzie tato, gdzie jesteś?

Można w to wierzyć, lub nie,
Ale przyjdzie taki dzień, w którym już nie będziemy wierzyć,
W ten czy inny dzień wszyscy będziemy ojcami
I w ten czy inny dzień znikniemy

Czy będziemy znienawidzeni
Czy będziemy uwielbiani
Reproduktorzy czy geniusze
Powiedzcie nam, kto spłodził nieodpowiedzialnych? 

Oh, powiedzcie nam, kto? Patrz!
Wszyscy wiedzą, jak się robi dzieci
Ale nikt nie wie, jak być ojcem (dorośli jak robić ojców)
Pan 'Ja Wiem Wszystko' to odziedziczyłby, no pewnie.

Trzeba by to było wyssać z palca czy co? 
Powiedz nam gdzie to się skryło
Prawdopodobnie już z tysiąc razy pogryźliśmy nasze palce. 

Gdzie jesteś, tato, gdzie jesteś?
Gdzie jesteś, tato, gdzie jesteś?
Gdzie jesteś, tato, gdzie jesteś?
Gdzie jesteś, gdzie jesteś, gdzie tato, gdzie jesteś?

Gdzie jest twój tata?
Powiedz mi, gdzie jest twój tata
Nawet bez konieczności rozmowy z nim
On wie, co jest nie tak

Oh, cholerny tato
Powiedz mi, gdzie się skryłeś?
Co najmniej tysiąc razy policzyłem moje palce. 


Gdzie jest twój tata?
Powiedz mi, gdzie jest twój tata
Nawet bez konieczności rozmowy z nim
On wie, co jest nie tak

Oh, cholerny tato
Powiedz mi, gdzie się skryłeś?
Co najmniej tysiąc razy policzyłem moje palce.

Gdzie jesteś, tato, gdzie jesteś?
Gdzie jesteś, tato, gdzie jesteś?
Gdzie jesteś, tato, gdzie jesteś?
Gdzie jesteś, gdzie jesteś, gdzie tato, gdzie jesteś? 
 tłumaczenie - tekstowo.pl


czwartek, 23 października 2014

Nominacja do Liebster Blog Award

UUUUU ŁIII!!! Zostałam nominowana po raz pierwszy! Za co serdecznie dziękuję Mamie Adasia  i oczywiście zapraszam na jej bloga:)http://mama-idealna.blogspot.com/
Ta akcja jest świetnym rodzajem promocji dla początkujących blogerów i blogerek, A poza tym pomaga nam się bliżej poznać przy pomocy przeróżnych więcej lub mniej "intymnych" pytań :) Ja będę je brała całkiem serio, bo chcę byście mnie poznały.


Zasady:Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogerów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.




Odpowiedzi na pytania Mamy Adasia


1. Gdzie spędziłaś najlepsze wakacje w Twoim życiu? W Rewalu, nad naszym pięknym polskim morzem. To były pierwsze wakacje spędzone z moim mężem (którym jeszcze wtedy nie był)
2. W co najbardziej lubiłaś się bawić w dzieciństwie? Grać w gumę do skakania. Nawet do teraz mi się zdarza:D
3. Jakim chciałabyś być zwierzęciem? Kameleonem, bo mogłabym się schować przed tymi których nie lubię...
4. Jaki prezent dałabyś osobie, której nie lubisz? Jeśli to osoba, która nie wie co to książka i język polski, to zapewne dałabym encyklopedię lub słownik. 
5. Jak wygląda Twój typowy dzień? Wstaję, ścielę łóżko, zaprowadzam do przedszkola starszą córkę, karmię młodszą, jem sniadanie, sprzątam, gotuję obiad, idę na spacer.... ojej naprawdę muszę kontynuować? Chyba robię to co wszystkie mamy;) 
6. Co zmieniłabyś na świecie? Prawo, na bardziej restrykcyjne wobec pedofili.... 
7. Jaki zawód wybrałabyś dla swojego dziecka? Pewnie chciałabym, żeby zostały lekarzami albo prawnikami... No ale to moje marzenie. wybiorą to, co jest dla nich ciekawe i w czym czują się najlepiej... 
8. Czy lubisz dawać dobre rady? Tak niestety, ale mam nadzieję, że nie jestem wtedy "wszechwiedzącą mamą" czy mądralą. 
9. Dlaczego zdecydowałaś się na prowadzenie bloga? Żeby w jakimś stopniu spełniać się dziennikarsko, pisanie w jakiejkolwiek formiebyło moim marzeniem...
10. Na jaki kolor nie pomalowałabyś sypialni? Na czarno, boję się ciemności..:D

11. Co robisz, aby poprawić sobie humor? Jem ciacho! A nawet dwa!

Blogi Nominowane przeze mnie!
http://www.agnes-fotografuje.blogspot.com/
http://www.businesskid.pl/
http://kura-domowa-na-obcasach.blogspot.co.uk/
http://mama-ma-bloga.blogspot.com/
http://www.matkapracujaca.pl/
http://mama-asialm.blogspot.com/
http://domowybajzel.blogspot.com/
http://cameljanka.blogspot.com/
http://www.dookolanas.pl/
http://takasobiematka.wordpress.com/
http://co-ja-plote.blogspot.com/

Moje pytania dla nominowanych! 

1.Czego najbardziej się boisz w życiu?
2. Czego najbardziej nie lubisz w zajmowaniu się domem?
3. Masz męża/żonę czy partnera/kę?
4. O czym myślisz kiedy budzi Cię budzik?
5. Czy często dopada cię chandra?
6. Jak radzisz sobie z brakiem taktu innych osób?
7. Jaka Twoim zdaniem powinna być mama idealna?
8. Co myślisz o ludziach, którzy są bezdomni?
9. Czy często czujesz się osamotniona/ny mimo, że partner jest obok?
10. Czy naprawdę lubisz Boże Narodzenie? (konieczność odpowiedzi tylko dla wierzących)
11. Co myślisz o zapełnionym po brzegi grafikiem dziecka?


środa, 22 października 2014

(NIE) PERFEKCYJNA MAMA

W internecie same przecudowne zdjęcia prze-szczęśliwej rodzinki, oraz wywody przemądrych idealnych blog-mamusiek. W reklamach same piękne mamy a'la Penelope Cruz i tatuśkowie bez skazy. W programach same perfekcyjne panie domu gotujące przepyszne i zdrowe jedzenie. A jednak prawdziwe życie jest zupełnie inne. A ten zakłamany obrazek doprowadza nas do depresji. 


Znów dziś wstałam i pierwsze co to potknęłam się o jakąś rzecz leżącą na podłodze. Pomyślałam "Ku*wa jaki znów tu syf, przecież wczoraj sprzątałam!" Tak właśnie tak pomyślałam, nie żadne"
"ojejku" czy "o boziu" tylko właśnie to. Bo tak, zdarza mi się przekląć i to coraz częściej, choć staram się hamować. Wstając rano i podchodząc do lustra nie zobaczyłam pięknie umalowanej laluni w seksownych ciuszkach tylko najzwyklejsze ZOMBIE. Jedno oko opuchnięte, a drugie zalepione jakąś paskudną mazią. Nic trzeba trochę tu ogarnąć! Co tu zaś robią te śmieci? I kopnęłam jeden z drugim i dopiero potem je podniosłam. Pościeliłam łóżko, ogarnęłam pokój gościnny i nagle słyszę "ding dong". Myślę sobie "Kogo tu zaś tak wczas niesie? A no tak, przecież dzwoniła siostra, budząc mnie przy okazji z koszmaru o dentyście bez narzędzi, że będzie za piętnaście minut." Genau obudziła się najmłodsza królewna. Zajrzałam jej do łóżeczka a ona uśmiechnęła się do tego paskudnego zombie i ochoczo poruszała rączkami. Odwzajemniłam uśmiech i poszłam otworzyć drzwi. Tak przegadałyśmy chwilę z siostrą przy porannej kawie a ja karmiąc przy okazji Bunię cyckiem, a następnie flaszką.

O tak, jestem złą matką. Wyglądam jak zombie, nie posprzątałam w domu kolejny raz po wieczornej zabawie małej, A w zlewie znalazłam kilka nieumytych szklanek. W kącie zagląda na mnie ohydny pająk już od trzech dni i jeszcze go nie odkurzyłam. Przeklinam, daję flachę. Tylko dlaczego mój bąbel się do mnie uśmiecha, a nie krzyczy z przerażenia? Dlaczego mój mąż za każdym razem całuje mnie przed wyjściem do pracy mimo, że nie umyłam jeszcze zębów? Dlaczego starsza księżniczka mówi do mnie "Mamusiu kocham cię, fajnie Ci się spało?"

Każda z nas była też kiedyś dzieckiem. I Wasze mamy też popełniały błędy i zdarzało się Wam mieć do nich jakiś żal. Ale wciąż je kochacie. Zapewne nie wyobrażacie sobie, że macie inną mamę.
Moja zostawiała mnie samą w domu na osiem godzin odkąd skończyłam 6 lat. Wychowywała mnie i moją starszą o dwa lata siostrę sama i trzeba było zarobić na utrzymanie. Z pracy wracała sfrustrowana po tym całym mobbingu jakim "obdarowywał" ją pracodawca. Często wpadała w furię. Nie raz dała po tyłku. Ale potrafiła rozmawiać. Nie była obok mnie pilnując, żebym dotarła na kolejne dodatkowe zajęcia tylko była w stanie przegadać masę czasu o moich i swoich problemach. Mówiła otwarcie, że w życiu pojawiają się problemy. Finansowe, w małżeństwie czy partnerstwie, w rodzinie. Że nigdy nie będzie idealnie. Pokazywała mi, jak sobie radzić w życiu. Nauczyła mnie gotować, sprzątać. Dbać o dzieci. Któraś pewnie powie - straciłaś dzieciństwo. A otóż nie. Bawiłam się znakomicie. Wiem co to zabawa w chowanego czy guma do skakania, wiem co to zabawa w klasy i wiem co to gumisie. Znam chyba wszystkie możliwe baśnie, nawet o Swarogu i Swarożycu.
I wiecie co? Osobiście dziękuję jej za wszystko. Z to, że krzyczała, za to, że dała klapsa w odpowiednim momencie. Bo z moim charakterem nie wiem jak nisko bym upadła bez jej konkretnych strofowań. Za to, że potrafiła mówić o wszystkim. Dziękuję jej, że uświadomiła mi, że nie żyjemy w Narni, a Mikołaj nie istnieje. Dzięki temu wchodząc nagle w dorosłość, (w pierwszą ciążę zaszłam w wieku 19 lat) nie przeżyłam swoistego szoku. Byłam po prostu gotowa do życia.

I najpewniej będzie tak, że Wasze dzieci będą myślały o Was w ten sam sposób. Bo kochają Was nad życie. Jesteście dla nich jedyne i to jest właśnie najważniejsze. A jeśli chodzi o opinie innych. Starajcie się dążyć do perfekcji jeśli chcecie. Ale nie zakładajcie masek. Nie udawajcie kogoś, kim nie jesteście, bądźcie asertywne. Jeśli macie inne przekonania to mówcie o nich głośno, bo niekoniecznie wasze wybory są błędne.












wtorek, 21 października 2014

Obrazkowa Encyklopedia dla dzieci CIAŁO

Od zawsze uważałam, że na edukację dzieci nigdy nie jest za wcześnie. Tym bardziej, że im młodszy człowiek, tym lepiej przyswaja informacje. Dzieci w wieku przedszkolnym mają rewelacyjną pamięć i rozumieją więcej niż mogłoby nam się wydawać. Często wyobrażenia o tym co mówimy jest u przedszkolaków dość przerysowane, ale to wszystko dzięki ich wspaniałej wyobraźni. Nasze szkraby w trakcie zabawy czy zadając pytania kodują tyle informacji, że nie potrafimy sobie tego wyobrazić. Dlatego warto zaspokajać na bieżąco ich ciekawość, która w tym wieku jest szalenie ogromna. 


OBRAZKOWA ENCYKLOPEDIA DLA DZIECI. CIAŁO. Wydawnictwo Olsiejuk


Książkę tę dorwałam swego czasu w... BIEDRONCE. Ciekawa okładka od razu przykuła moją uwagę. Otworzyłam ją i obejrzałam środek. Stwierdziłam, że może mi pomóc w odpowiedziach na trudne pytania mojej córki. Przyglądając się bardziej lekturze po przyjściu do domu zauważyłam jednak informację 7+. I faktycznie, jak na przedszkolaka treść jest dość ciężka. Ale córka była tak zafascynowana książką, że po przeczytaniu jej jakiejś informacji, po prostu tłumaczyłam jej to na jej rozumek. 

Starałam się jednak nie unikać fachowych nazw typu krwiobieg, czy tęczówka. I co dziwne, mała chwytała to bardzo szybko! Potrafiła po pierwszym razie powiedzieć swoimi słowami jak płynie krew cyt. "Krew płynie od serduszka do główki i wszędzie i tak w kółko i w kółko" I pomyślałam - załapała! Sam tekst jest bardzo przystępny i siedmiolatek na pewno bardzo dobrze go zrozumie. Pozycja zawiera też ogromną ilość zabawnych obrazków, które na pewno zainteresują dziecko. 


Na co drugiej stronie pojawia się też dodatek NIE DO WIARY w którym zamieszczane są ciekawostki. Bardzo dobra rzecz, ponieważ sama dowiedziałam się wielu interesujących faktów;) 

Zakup uważam za bardzo udany nie tylko ze względu na cenę (koszt to ok. 10 zł), ale głownie dlatego, że pomaga mi ona podać córce odpowiedzi nawet na tak trudne pytania jak "skąd się biorą dzieci?"

Z tej serii ukazały się także:
PRZYRODA, NAUKA, PREHISTORIA, EKOLOGIA, SPORT, MORZE ORAZ EGIPT

Tytuł oryginału:Le corps
Pomysł:Emilie Beaumont
Tekst:Cathy Franco
Rysunki: M.I.A:G. Costa Isabelle Rognoni
Tłumaczenie: Maria Głuch
ISBN 978-83-274-0755-9




poniedziałek, 20 października 2014

Gdzie jest to mleko?! :(

Mój skarb za kilka dni skończy trzy miesiące, a ja od dawna mam ogromne problemy z laktacją. Jeszcze miesiąc temu myślałam, że to chwilowy kryzys, jednak chyba się myliłam.


Karmienie i odciąganie laktatorem na początku szło mi bardzo dobrze. Kami poprawnie chwytała pierś i jeszcze półtorej miesiąca temu potrafiłam z jednej bezpośrednio po karmieniu odciągnąć 150ml mleka w przeciągu 20 minut. A teraz? Jeśli odciągnę 30 ml bez wcześniejszego karmienia to cieszę się jak wariatka... Kami po pięciu minutach jedzenia zaczyna się denerwować i wrzeszczeć. Potem daję jej drugą pierś, dwie minuty i znów wrzask :(  I jestem zmuszona podać jej dodatkowo mleko modyfikowane (wypija jeszcze ok 120 ml). W sumie na spokojnie je tylko w nocy, wtedy chyba się najada samą piersią (może po prostu nie potrzebuje wtedy tak dużo).  Picie herbatki HiPP Mama dla kobiet karmiących nie przynosi żądanego efektu.
 Jednak mam jeszcze jeden pomysł. Matki wspominają o Łuskach kakaowych, które mam zamiar przetestować. Będę pić wywar rano i wieczorem. Oczywiście zdam Wam relację czy coś to daje.
 A Wy macie może jeszcze jakieś sposoby na laktację? Tak bardzo pragnę karmić jeszcze co najmniej dwa miesiące i chętnie skorzystam z Waszych porad!



TRZYMAJCIE KCIUKI

niedziela, 19 października 2014

Z CYKLU - CODZIENNY SAVOIR-VIVRE. JAK SKŁADAĆ WIZYTY.

Ostatnimi czasy zanika przestrzeganie zasad dobrego wychowania. Jest to zapewne związane z rosnącą tolerancją. Jednak większość z tych zasad jest najzwyczajniej ponadczasowa i powinniśmy kierować się nimi bez względu na to jakie mamy przekonania. Dlatego też wpadłam na pomysł tego cyklu, żeby przybliżyć lub przypomnieć zasady jakie powinny obowiązywać. A cykl ten otwieram WIZYTAMI! 


 savoir-vivre?  (fr. savoir - wiedzieć, vivre - żyć; "znajomość życia"). 
ogłada, dobre maniery. zbiór ogólnie przyjętych zasad towarzyskich obowiązujących w danej grupie

1. Pierwsza wizyta. 
Gdy mamy zamiar przyjść do kogoś pierwszy raz, wypadałoby coś przynieść ze sobą aby docenić gospodarza domu. Jeśli gospodarzem jest mężczyzna dobrym pomysłem jest przynieść wino, a jeśli kobieta - czekoladki lub kwiaty. Podobna zasada jest, gdy przychodzimy do kogoś po remoncie czy kupnie mieszkania, gdy gospodarz zaprasza nas byśmy zobaczyli po raz pierwszy jego lokum. Wtedy najlepszym pomysłem na upominek będzie najzwyczajniej kwiat lub jakaś ozdoba domu. Dokonując wyboru ozdoby warto podpytać dyskretnie gospodarza w jakiej tonacji jest wystrój jego wnętrza.
Jeśli idziemy z wizytą do rodziców swojego partnera, bardzo istotne jest, żeby trzymać się tej zasady, gdyż możemy sobie na wstępie mocno zapunktować.

2. Zawsze przychodzimy o czasie!
Dlaczego nie przychodzimy wcześniej? Ponieważ gospodarz może być zwyczajnie nie gotowy do przyjęcia gości. Na pewno niemiłe byłoby dla niego miłe, gdyby ktoś zastał go w piżamie, czy z rajtuzami dopiero na jednej nodze. A dlaczego nie później? Małe spóźnienie (do 15min.!) jest ogólnie do przyjęcia jeśli ma stosowne usprawiedliwienie, jednakże, gdy trwa to dłużej jest to już odbierane jako brak szacunku.

3. Gospodarz powinien oprowadzić gości po swoim domu. 
Nie powinno być takiej sytuacji, że gość sam wędruje po domu i go ogląda. Oprowadzanie to zadanie gospodarza, by goście mieli możliwość obejrzenia go. Jeśli zrobimy to jeszcze na początku wizyty, możemy uniknąć pytania "Gdzie jest toaleta?", gdyż taka osoba będzie zwyczajnie już wiedziała, w którą stronę się kierować. Gość oczywiście również nie ma prawa zaglądać do szafek i sprawdzać jak mocno trzymają się zawiasy w drzwiczkach:D Jeśli gospodarz pochwali się tym sam, to wszystko jest w porządku.
4. Zawsze się zapowiadamy.
Nie ważne, czy jesteś osobą obcą czy może kimś z rodziny. Nie wypada przyjść z wizytą kompletnie niezapowiedzianym. Najlepiej poinformować gospodarza co najmniej 15 min przed naszym przybyciem, jeśli nagle wpadniemy na pomysł, żeby przyjść na kawę, bo akurat jesteśmy w pobliżu. Wystarczy wysłać wiadomość SMS czy po prostu zadzwonić. Wtedy wiemy, że nie zastaniemy znajomego w krępującej sytuacji. Bardzo ważne jest także to, aby poinformować kogo bierzemy ze sobą, by osoba przyjmująca gościa mogła przygotować się odpowiednio.

5. Wizyty konwenansowe, z okazji narodzin dziecka, kondolencyjne.

Wizyty konwenansowe składamy znajomym, z którymi nasze stosunki są mniej zażyłe. Składa się je co parę miesięcy, gdy chcemy dać do zrozumienia, że mamy zamiar w dalszym ciągu tę znajomość podtrzymać. Kiedy urodzi się dziecko, życzenia idziemy składać zaraz po narodzinach, a gdy chcemy złożyć kondolencje, do zaprzyjaźnionego domu nie powinno się przybyć wcześniej niż po tygodniu od przykrego wydarzenia. Oba te rodzaje wizyt powinny trwać bardzo krótko. 

6. Godziny w których nie wypada przybyć. 
Godziny poranne (od 6-9-tej godz) jak i w porze obiadowej nie są dobrymi momentami do wizyt i lepiej ich zaniechać. Najlepiej bedzie przybyć w godzinach popołudniowych (ok. 16-18-tej).


piątek, 17 października 2014

A moje dziecko jest TAAAKIE wspaniałe!

Czyli wszechwiedząca mama na horyzoncie...

Z takimi osobami spotkała się chyba każda z nas, a nawet same nie raz przyłapałyśmy się na podobnym zachowaniu zastanawiając się czy nie powiedziałyśmy zbyt dużo, czy nie za bardzo zachwalamy swoją pociechę przy innych. Jednak zdarzają się przypadki "niereformowalne", które co rusz irytują inne mamy i wcale nie uważają, że robią coś nie tak. 

A bo moja niunia już się śmieje z głosem, a twoja? Jest jakaś dziwna! Ona w ogóle się nie śmieje!
Oj jak mnie takie zachowanie irytuje! Każdego razu jak słyszę coś takiego to nóż otwiera mi się w kieszeni. Szczególnie wtedy gdy wiem, że moja pociecha lub innej znajomej ma jeszcze na to czas. Każde dziecko, rozwija się w swoim tempie. Niektóre przykładowo zaczynają chodzić w wieku dziewięciu m-cy a inne w wieku trzynastu, a to wcale nie oznacza, że rozwijają się gorzej. Jeśli byłoby coś nie tak, zapewne pediatra nas o tym powiadomi przy następnej wizycie kontrolnej, gdyż robiąc wywiad zawsze zaznacza jakie umiejętności powinno nabyć dziecko w danym miesiącu życia, a jakie już nabyło. 

Ty karmisz mlekiem modyfikowanym? Na pewno będzie non stop chore!
Wiadome jest, że karmienie własnym mlekiem jest najlepszą rzeczą jaką można dać własnemu dziecku. Maleństwo nabiera odporności i w ogóle ma wiele zalet. Jednak matka wybierająca karmienie butelką czy wprowadzając karmienie mieszane nie jest gorsza. Zapewne przemyślała wszystkie za i przeciw podejmując decyzję i dany wybór wydał się dla niej najkorzystniejszy. Nie wyobrażam sobie, żeby studiująca zaocznie czy pracująca na pełen etat mama odciągała przez cały wolny czas pokarm, żeby tylko starczyło jak maleństwo zostanie z nianią czy kimś bliskim na dłużej. 
A nawet jeśli mama zajmuje się "tylko" (albo aż) domem a karmi w inny sposób niż piersią, to nie może nikt jej za to krytykować. Na pewno położne w szpitalu i w trakcie patronażu wyperswadowały jej wystarczająco, jakie zalety ma karmienie piersią. 
Poza tym, gdy dziecko jest karmione krócej piersią niż zalecane 6m-cy, nie jest równoznaczne z tym, że będzie miało gorszą odporność. 

A moja niunia dzisiaj to... a moja dzisiaj tamto... Tak? ALE MOJA DZIŚ TEŻ coś tam coś tam...
Taaak. Wszystkie cieszymy się, że czyjeś dzieci są takie kochane i wspaniałe. Jednakże jeśli trafi się mama, która cały czas zachwala swoje maleństwo mimo tego, że wokół niej jest jeszcze jakaś mama, która chciałaby się podzielić swoim szczęściem, to już jest co najmniej NIEGRZECZNE! Wracanie bez przerwy do tematu jednego dziecka nie jest miłe dla innych. Czasami wypadałoby się zapytać, "A JAK WY SIĘ CZUJECIE ZE SWOIM SKARBEM?" Na pewno druga mama poczuje się lepiej, gdy uwaga choć na chwilę skupi się na jej dziecku. 

Czemu ona się tak drze? Daj jej jeść! Zapewne nie dojada Twoim mlekiem! 
I znów nóż w kieszeni otwarty... Takie zdanie wypowiadają nie tylko inne mamy, ale i bardzo często teściowe i znajome. Najczęściej jest tak, że nie mają racji (nie tylko jeśli chodzi o "tłustość" mleka, bo na pewno jest takie jakie być powinno),  głownie dlatego, że dziecku może dolegać wiele innych rzeczy. Może jest mu zbyt ciepło, może ubranko je gniecie, a może po prostu jest zmęczone i nie ma zamiaru patrzeć na sto-pięćdziesiąt ciotek piszczących wokół niego. Tak naprawdę tylko mama wie jak uspokoić swojego maluszka, bo ona spędza z nim najwięcej czasu. Więc, mówiąc krótko, zanim pospiesznie zaczniesz wyciągać pierś w locie, bo teściowa tak stwierdziła, po prostu wsłuchaj się w swoje maleństwo, a na pewno szybciej je uspokoisz. 

Co to za imię w ogóle? MATYLDA... Masakra jakaś!
albo ojej... Ona wygląda jak taka małpeczka...

Chyba nie wszystkie osoby wiedzą, że imię dla dziecka to indywidualna sprawa. Każdy ma prawo nazwać swoją pociechę jak chce (chyba, że USC uzna inaczej:D) A porównywanie typu OLKA FASOLKA czy WIKUSIA SIUSIA to już w ogóle jest brakiem jakiegokolwiek taktu. Są rzeczy, których najzwyczajniej w świecie nie wypada mówić! A porównywanie do zwierząt? Ok, koteczek, misiaczek jeszcze się zgodzę, ale małpeczka??? Boże, widzisz a nie grzmisz!

Przebywanie z takimi osobami na dłuższą metę, może doprowadzić do jakiegoś załamania nerwowego, dlatego radzę je omijać z daleka, jeśli jest to tylko możliwe, Można również starać się zmienić temat albo zamienić te słowa w żart. A w razie czego mówię Wam! Nie jesteście złymi matkami, bo ktoś tak stwierdził lub inaczej postępuje. Na pewno kochacie swoje skarby równie mocno jak inne mamy i chcecie dla nich jak najlepiej.

Jeśli macie jeszcze jakieś przykłady zachowań wszechwiedzących mam, to zapraszam do komentowania i dyskusji. Pozdrawiam Wiolka!

czwartek, 16 października 2014

Jakie są wady i zalety cesarskiego cięcia?


Pytanie te dotyczy wielu przyszłych mam. Część z nich chciałaby rodzić naturalnie, jednak  stan  ich  zdrowia czy dziecka lub nawet sam przebieg ciąży na to zwyczajnie nie pozwalają. Działa to również w drugą stronę: te które mogą rodzić naturalnie zwyczajnie tego nie chcą. A ich argumentów jest kilka. 
1. Boją się bólu spowodowanego przez skurcze. 
I słusznie, bo to jeden z najsilniejszych rodzajów bólu jaki może poczuć człowiek. Mało która kobieta nie odczuwa bóli porodowych, jednakże nie twierdzę, że się to nie zdarza. Przykładem może być moja teściowa przy porodzie czwartego dziecka. Kobieta ledwo zdążyła zadzwonić na pogotowie, a dzidziuś urodził się w biegu. Karetka zabrała szczęsliwie do szpitala już dwie osoby :) W sumie nie wiem, czy był jakikolwiek moment, żeby coś ją wtedy bolało, bo opowiadała o tym tak jakby ten poród był banalny jak bułka z masłem;) 
2. Dzieci rodzą się z mniejszym prawdopodobieństwem uszkodzeń ciała podczas wyciągania przy cc. 
No fakt, rzadko bo rzadko, ale zdarza się przy naturalnym porodzie, że nie wiadomo z jakich przyczyn dzidzia rodzi się ze zwichniętym barkiem, czy wyrwaną nóżką. Nie chciałabym tu krytykować lekarzy czy położnych, ale zdarza się niektórym niedopuszczalna jak dla mnie rutyna. Rodząc dziecko ufamy im bezgranicznie, że wszystko przyjdzie tak jak powinno, a tu klops. Dzieciątko przy cesarskim cięciu jest (niby) po prostu wyjmowane, ważone etc. etc.,  co się przy takich dzieciątkach po porodzie robi. Jednakże rutyna może przyjść nawet w tym momencie, wiec takie niebezpieczeństwo istnieje zawsze. 
Przy cesarskim cięciu nie występują też takie komplikacje jak na przykład zaklinowanie w kanale rodnym, problem ten jest kolejnym wskazaniem do zabiegu, ale wtedy trzeba już działać szybko. 

A jakie wady ma planowana cesarka? 
Sama jestem po dwóch zabiegach ze względu na wskazania neurologiczne i niestety każdy był inny. Przy pierwszym byłam w znieczuleniu podpajęczynówkowym. Czyli dostałam szprycę w kręgosłup i nie czułam kompletnie żadnego bólu przez następne kilka godzin po porodzie. Miałam tylko jeden moment kryzysowy gdy znieczulenie przestawało już działać. Jednak wtedy pielęgniarka pospiesznie przybyła mi na ratunek dając mocniejszy lek.  Dzidziusia dostała dopiero po ok dwóch godzinach po porodzie i to tylko, żeby ją zobaczyć. Pierwszy raz przyłożyłam ją do piersi po około 12. Na szczęście miałam pokarm w piersiach od razu. 
Zdecydowanie gorzej było przy drugim cięciu po czterech latach. Oj koszmarnie wspominam ten zabieg. Znieczulenie miałam tym razem ogólne, ze względu na prawdopodobne pojawienie się w ciąży alergii na lidokainę. Lekarze woleli dmuchać na zimne i mnie uśpili. jednak już sam wyjazd z bloku operacyjnego był koszmarem. Pamiętam tylko okropny ból brzucha i moje wołanie "zabierzcie mnie stąd, boże jak boli!" Najgorsze jest to, że widziała to moja starsza córeczka, bo była w raz z mężem przed salą i czekała na siostrzyczkę. Dziecko dostałam dopiero na drugi dzień. Możliwe, że to przez ten szok. A to spowodowało dalsze komplikacje. Pokarm w piersiach pojawił się dopiero w trzeciej dobie. Ale walczyłam o niego jak lwica. Kami była przy piersi niemalże cały czas. Ssała dobrze, to wiem na pewno, ale pokarmu nie było. Ale nie poddawałam się, bo wiedziałam, że kiedyś musi się pojawić. W trzeciej dobie pojawił się niestety także koszmarny, ciągnący ból pachwiny. Tak jakby mnie rozrywało a rana pękała. Nie mogłam ruszyć nogą, chodzić i poranna toaleta sprawiała mi ogromną trudność. Ból ten trwał jeszcze przez dwa następne tygodnie, i gdyby nie wsparcie męża to popadłabym zapewne w depresję :( Teraz rana dokucza mi od czasu do czasu, ale przez to doświadczenie, na pewno nie zdecyduję się na kolejną ciążę. 

Tak więc zanim zdecydujesz się na poród przez cc na życzenie, przemyśl to kilkakrotnie. Bo nie jest to takie kolorowe jakie mogłoby się wydawać.
Zapraszam do dyskusji w komentarzach. 

pozdrawiam Wiolka

Moja przygoda z ARGAN OIL SPA SKIN LOVE




Przechodząc się wczoraj po Hebe w poszukiwaniu mojego ulubionego eyelinera Essence Liquid Ink Waterproof natrafiłam na promocje żelu pod prysznic Argan Oil Spa Skin love. W pierwszym momencie zaintrygowała mnie jego etykieta. Niby skromna, a jednak ciekawa. Wzięłam, powąchałam i stwierdziłam że muszę go mieć! Zapach tak mnie urzekł jak przy niewielu kosmetykach. Kojarzy mi się z okresem kiedy była nastolatką. Jest taki energetyczny. Trochę przypomina mi ciastko a trochę cukierki;) 

Jeśli chodzi o sam produkt. Dobrze się pieni, i pozostawia skórę gładką i nawilżoną. To zapewne poprzez zawartość D-Panthenolu i alantoiny. Zapewne efekt będzie jeszcze lepszy po użyciu balsamu z tej linii. Muszę więc się sprężyć i zakupić go. 


A Wy miałyście styczność z produktami z tej serii? Zapachy jakich kosmetyków kładą Was na kolana?  


pozdrawiam Wiolka

Mamo chcę spać z Tobą! - Czyli jak się pozbyć dziecka z łóżka.

MAMUSIU, CHCĘ SPAĆ Z TOBĄ! 
Czyli jak się pozbyć dziecka z łóżka


Jak każda mama popełniam błędy wychowawcze. Według mnie najgorszym z nich było spanie ze starszą córką. Do dziesiątego miesiąca jej życia Nicole spała u siebie w łóżeczku. Miała określoną porę zasypiania (ok godz 20). Jednak pewnego razu wzięłam ją do siebie i... spodobało mi się, że mogę mieć ją blisko siebie. Było też to dla mnie potężne ułatwienie, bo w każdej chwili mogłam jej podać herbatkę do wypicia czy smoczek, nie wstając z łóżka. Odstawiałam ją tylko wtedy, kiedy potrzebowałam intymności z mężem.  Jednak problem pojawił się gdy Niki zaczęła chodzić. Nasza gwiazda przenosiła się z łóżeczka do nas każdej nocy. Niby zasypiała u siebie, ale budziliśmy się z nią. Później, już nawet musiała zasypiać z nami w łóżku, bo krzyk roznosił się w całym mieszkaniu. Dla świętego spokoju zostawała u nas. 


Takim sposobem przez trzy lata nie mogliśmy się wyspać, a córka bomblowała do 22. Nie mówiąc już o intymności. Podejmowaliśmy z mężem wiele prób "wygonienia" jej ale zwykle spokój trwał przez tydzień. Po tym czasie znów wracała jak bumerang. Jednak teraz, będąc w drugiej ciąży powiedziałam dosyć! Trzeba było ją jakoś zachęcić do spania samej, dlatego zabraliśmy ją do sklepu meblowego. Miała wybrać sobie swoje łóżko. Przez to, że sama brała udział w jego wyborze. Córka poczuła się ważna i dumna i z łatwością zasnęła w nim pierwszej nocy. Jednak jedna noc to nie wszystko, bo trzeba było   wyeliminować nasze reakcje na jej wymówki.

1. BOJĘ SIĘ CIEMNOŚCI! Sama wiem czym jest strach, więc zasadą nr 1 było dla mnie zapalenie jej lampki. Gasiłam jej je dopiero gdy zasnęła. 


2. MAMO CHCĘ SIKU! Żeby ominąć tą wymówkę kazałam córce załatwić tą sprawę bezpośrednio przed snem. 


3. MAMO CHCĘ PIĆ! Dlatego szklanka z napojem czy wodą zawsze stoi obok jej łóżka. Żeby w razie czego, zawsze mogła po nią sięgnąć. 


4. BAJKA MUSI BYĆ! Niki uwielbia kreskówki. Czasem trudno odciągnąć ją od telewizora (kolejny problem, o którym wspomnę w innym poście). Wprowadziłam jednak zasadę. "Oglądasz ostatnią bajkę" najczęściej jest to jej ulubiona i wtedy wie, że po niej musi iść spać. Zamiast tego, zaopatrzyłam się w zbiór wierszyków, bajek i baśni i zawsze czytam jej jakąś na dobranoc, a potem przepytuję o czym była. 


5. MAMO PRZYTUL MNIE! Córka potrafiła przychodzić po "buzi" na dobranoc kilkakrotnie. Tłumaczyła się np. tym że BEBOK jest pod łóżkiem czy gdzieś tam sobie stoi. Wiadomo, że szkraby mają bujną wyobraźnię. Dlatego przytulałam ją wtedy mocno, kazałam wziąć jej bajkę z obrazkami i kazałam jej je oglądać, a sama wychodziłam z jej pokoju. Ona w ten sposób opowiadała sobie różne historie i automatycznie zapominała o Beboku i zasypiała. 




Mam nadzieje, że, któraś z moich rad okaże się przydatna, jeśli macie ten sam problem. Oczywiście nie namawiam was do kupna nowego łóżka dziecku. Zawsze można zastąpić to zakupem pościeli czy samej poduszki, Efekt powinien być podobny:) 
A jak jest z zasypianiem Waszych pociech? Zapraszam do komentowania. :) 

pozdrawiam Wiolka 

środa, 15 października 2014

Moi ulubieńcy wśród kosmetyków dziecięcych czyli jak dobierać kosmetyki dla niemowląt i dzieci






Jak każda mama staram się jak najlepiej dbać o swoje dzieci. Biorąc pod uwagę ich zdrowie i komfort jestem zobowiązana dać córkom to co najlepsze. Przy doborze kosmetyków i innych produktów dla dzieci kieruję się kilkoma zasadami, których zawsze się trzymam. 



1. Im mniej składników w kosmetyku tym lepiej dla mojego dziecka. 

Wychodzę z tego założenia z jednego powodu. Im mniej składników tym mniejsze prawdopodobieństwo uczulenia. Skóra niemowlęcia jest bardzo delikatna i łatwo ją podrażnić. Zasadą tą warto kierować się nie tylko przy kosmetykach dziecięcych ale i dla nas dorosłych. 


2. Im łagodniejszy zapach tym bezpieczniejszy kosmetyk.

Wiadomo, że każda z nas lubi kiedy nasze pociechy przepięknie pachną. Jednakże z doświadczenia wiem, że po przepięknie pachnących kosmetykach łatwiej o zaczerwienienia czy wysypkę u naszych maluszków. Jest to pierwsza oznaka, że nasze słoneczka źle tolerują produkt. Po niektórych zaczerwienienie pojawia się nawet po kilku sekundach od użycia. Wtedy najlepszym "ratunkiem" jest natychmiastowe zmycie go letnią wodą. 


3. To co pasuje dziecku znajomej niekoniecznie spasuje mojemu dziecku. 

Oczywiście, że warto słuchać rad koleżanek, czy znajomych na temat kosmetyków które używają. Jednak nie możemy w 100% ufać ich opiniom. Tak jak przy skórze osoby dorosłej jedna jest wrażliwsza od drugiej. Jedną osobę dany kosmetyk uczuli a drugiej nie. Dokładnie to samo jest u dzieci. Dlatego ważne jest żeby przetestować produkt zanim go pospiesznie zakupicie. Jeśli nie macie dostępu do odpowiedniej próbki to zapytajcie przyjaciółki czy użyczyłaby troszkę produktu do testu. Na pewno się zgodzi! Obserwujcie skórę dziecka bardzo uważnie i w razie czego postąpcie dokładnie tak jak napisałam w punkcie drugim;) 

4. Nie dajmy się zwariować!

Na rynku dostępnych jest bardzo wiele różnych kosmetyków i produktów dla dzieci. Tyle samo jest cen! A wysoka cena nie jest jednoznaczna z jakością produktu. Dlaczego? Wiele firm płaci krocie za samą reklamę produktu, a potem odbija się to na cenie, a sam kosmetyk jest zbiórką śmieci, które mogą zaszkodzić naszym pociechom. Dlatego nie skupiajcie się wyłącznie na marce. Kupując produkt, odwróćcie opakowanie i spójrzcie na skład. 




Moje ulubione produkty dla dzieci. 

Octenisept 
W sumie nie jest to produkt skierowany bezpośrednio dla niemowląt. Używa się go do pielęgnacji ran, gdyż ma działanie odkażające. U noworodków opryskuje się nim pępuszek. Ale u dzieciaczków? Gdy starsza córka rozwali kolano podczas wariacji na placu zabaw, bezboleśnie można zdezynfekować rankę. Co niestety nie jest możliwe przy tańszej wodzie utlenionej. Używałam jej też do pielęgnacji rany po cesarskim cięciu. jedyna jego wada? Cena... dostępny jest w każdej aptece, za ok 30 zł z 250ml. Jednak wystarczy na bardzo długo!
Oilatum Emollient (Stiefel)
Jest to emulsja do kąpieli dla dorosłych, dzieci i niemowląt na bazie parafiny, która jest głównym składnikiem produktu. Skóra maluszka jest po nim rewelacyjnie nawilżona i nie ma potrzeby smarować po kąpieli w nim oliwką czy balsamem. W aptece poinformowano mnie, żeby nie robić tego aby nie pozapychać porów. Lepiej niech skóra maleństwa oddycha swobodnie. Produkt może być stosowany nawet przez osoby dorosłe ze skórą wrażliwą i suchą. 
Cena ok 40 zł za 500 ml. 
Sudocrem
Ten produkt chyba zna każda mama. Jest rewelacyjny do codziennej pielęgnacji skóry pupci naszych pociech, a w razie odparzeń świetnie chroni i co ważne znieczula miejsca podrażnione. To także produkt przeznaczony dla dorosłych i dzieci. Prawdziwą zaletą jest jego wydajność. Sudocrem wystarcza na bardzo długo ze względu na to, że nanosi się go na podrażnienia niewielką ilość. Kolejna dobra cecha to cena. Za 125g cena waha się od 12 zł do 17 zł. 
Nivea Baby, Delikatny żel do mycia ciała i włosów
Cenię sobie w tym kosmetyku to, że do umycia maluszka wystarczy mi jeden produkt. Nie mam stu-pięćdziesięciu kosmetyków dookoła wanienki tylko jeden, dzięki któremu mogę wykąpać całego mojego maluszka. Przez to dzidzia się nie denerwuje zbyt długo, a czerpie radość z kąpieli, gdyż moja uwaga skupia się tylko na niej. Produkt ma delikatny zapach oraz wygodną pompkę do dozowania, cena też bardzo przystępna (ok. 10 zł)



WITAM WSZYSTKIE MAMY I PANIE DOMU!



Witam Was serdecznie na moim blogu!




Jestem mamą czteroletniej Nicole i trzymiesięcznej Kamili. Przy okazji jestem też żoną i oczywiście panią domu. Jak wiadomo przygoda z macierzyństwem, małżeństwem i byciem gospodynią przynosi nam wiele pułapek w codziennym życiu. Dlatego też chciałabym się z Wami podzielić moimi doświadczeniami i opiniami o produktach, na tematy wychowania dzieci, gotowania i porządkowania czy dekoracji domu;)  

Mam nadzieje, że blog okaże się przydatny i każdy znajdzie coś dla siebie!


pozdrawiam Wiolka