czwartek, 18 grudnia 2014

NIE ROBIĘ ZAKUPÓW 24 GRUDNIA!



Wigilia 2013. godzina 13;54..

Pięć i pół godziny jako kasjerka siedziałam przy kasie... bez przerwy... Bo się nie należy.  Dopiero od sześciu, a na pewno tego nie odrobię, bo o 14 przecież hipermarket zamykają. 7 tydzień ciąży. Zaczyna mnie kręcić w brzuchu, pojawiły się pierwsze nudności gdy pan X położył żywego karpia na taśmie, który ochoczo zeskoczył z niej na kafelki... Fuch, ten zapach, Ale dobra jakoś wytrzymam...  jeszcze tylko chwila! Przerzucam kolejną zgrzewkę wód i coca-coli... idzie mi dość sprawnie. Skasowałam pełny wózek o wartości około 400 zł...  no kolejna osoba dużo rzeczy zapomniała dokupić... Ale cóż, godziny pracy.. Nie narzekam... i słyszę:
"Drodzy klienci, za pięć minut Wasz hipermarket zostaje zamknięty, proszę o udanie się do kas!"


Spoglądam na terminal. 13;59... Juje jeszcze minuta, nikogo przy kasie!!! Obym tylko zdążyła na autobus! jest o 14:15... Dam radę... powoli zaczynam myć kasę. kurcze ale syf... Umyłam.

14:03
Słyszę krzyki ochroniarza - jeszcze jeden! Widzę minę liniowej, przerażonej, że jej koniec pracy jeszcze bardziej się opóźni. Jej to mi naprawdę żal..
Nagle zza winkla wyłania mi się koszyk... pełny koszyk. Nie śmietana i groszek tylko pełny kosz zakupów i z przodu znów zawieszony karp... no nie..znów będę musiała umyć kasę! Nie zdążę na ostatni autobus!

Podchodzi spokojnie, rozpakowuje się... Przeciskam przez zęby "Dzień dobry, posiada pan kartę ****"?"
"Dzień dobry, a to Wy już zamykacie? Dopiero czternasta jest!'
Informuję grzecznie Pana od zakupów, że plakaty informujące o godzinach pracy marketu wiszą już na wszystkich możliwych wejściach po kilka sztuk od około trzech tygodni
Pan od zakupów uśmiechnął się tylko i grzecznie przeprosił. Po czterech minutach miałam skasowane już 120 artykułów... Kurcze! rekord! Express jak na mój błogosławiony stan...

Pożegnałam grzecznie pana pocąc się jednakże ze stresu, ze nie zdążę się przebrać...
Zamknęłam kasę, policzyłam, zawołałam liniową, wysłałam. 14;11 Zapytałam czy mogę już uciekać, bo zaraz mam autobus. Pozwoliła mi, krzyknęłam tylko Wesołych Świąt i czmychnęłam do szatni. Wzięłam wszystko w locie, nawet się nie zapinałam.. Ochrona prędko mnie przeszukała i pobiegłam na autobus. Jeszcze około 300 metrów przede mną. Patrzę stoi! KURCZĘ NIE ZDĄŻĘ! A DO DOMU 6 KILOMETRÓW, Nie no, może ktoś po mnie przyjedzie! Ale biegnę twardo... Dotarłam. jestem... "dzień dobry, przepraszam że opóźniam trasę... Ale rozumie pan klient... "
"Widziałem Panią jak pani biegnie i poczekałem."
"Ojej, dziękuję! A Wy do której dziś jeździcie?"
"Do piątej"
Jeszcze bardziej mi mina zrzedła...

Dlatego nie robię zakupów w Wigilię. Sama wiem jaka jest sytuacja moich koleżanek po fachu, które też mają swoje dzieci, rodziny. swoje zakupy robię do 23 grudnia. Piszę listę. Sprawdzam 10 razy. Nie ma czegoś takiego jak "równouprawnienie" Dlaczego? bo klienci nie zwracają uwagi jaki jest dzień tygodnia, godzina. Według wielu z nich ma być otwarte i tyle. A jeśli już musisz robić te zakupy w ten dzień, to zwyczajnie PATRZ UWAŻNIE NA GODZINY OTWARCIA i nie przychodź pięć minut przed zamknięciem. To jest zwyczajne świństwo. 

JEŚLI MNIE POPIERASZ UDOSTĘPNIJ WPIS w Google + i na Facebooku.

Pozdrawiam Wiolka!