niedziela, 11 stycznia 2015

Przemoc w rodzinie

Dziś pragnę poruszyć bardzo trudny temat przemocy domowej. Post jest długi i tylko dla wytrwałych. Własne doświadczenie sprawiło, że ta tematyka została poruszona na moim blogu, dlatego uznałam, że mam prawo się wypowiedzieć. Ciekawej lektury i wytrwałości:)

Mało kto zdaje sobie sprawę jaki procent osób z naszego otoczenia miała z przemocą do czynienia. Niemal każdy widział przykłady na własne oczy, u sąsiadów, krewnych czy w swojej jednostce rodzinnej. Osoba obserwująca za każdym razem powtarza jedno "Ja bym nigdy nie dała tak sobą pomiatać, tym bardziej, uderzyć!" To bardzo błędne myślenie, i chciałabym Wam powiedzieć dlaczego tak właśnie jest.

CZYM JEST PRZEMOC DOMOWA?

Według Definicji Rady Europy przemoc domowa to „każde działanie jednego
z członków rodziny lub zaniedbanie, które zagraża życiu, cielesnej i psychicznej integralności lub wolności innego członka tej samej rodziny bądź poważnie szkodzi rozwojowi jego (jej) osobowości.” (1986). To oznacza, że w rodzinie pojawia się oprawca, który wykorzystuje swoją przewagę sił (psychicznych lub fizycznych), naruszając prawa osobiste ofiary takie jak np. prawo do nietykalności fizycznej, godności, szacunku, przez co powoduje cierpienie i szkody.
Najczęściej spotykanymi ofiarami są oczywiście kobiety i dzieci, według procedury Niebieskiej Karty stanowią one ok 90% ofiar. Resztę stanowią mężczyźni,


DROGA DO NIKĄD

Najczęściej przemoc domowa kojarzy nam się z biciem, siniakami alkoholem i biedotą. Nic bardziej błędnego. Akty przemocy pojawić się mogą w każdej rodzinie, jednakże mogą objawiać się inaczej. Spotkałam się z przemocą w rodzinie, gdzie alkohol pojawia się sporadycznie, a oprawca jest właścicielem firmy, wywodzącym się z dobrego domu. No właśnie. I tu jest pies pogrzebany. Oprawca najczęściej pozbawia ofiary niezależności finansowej i robi dobrą minę do złej gry. stara się skupiać uwagę innych na problemach otoczenia, sam odwracając ją od swojej rodziny. Co złego się dzieje w ich domu nie ma prawa wyjść poza jego mury. Sprawca może sprawiać wrażenie dobrze ułożonego, wręcz przezroczystego. A w domu może pojawiać się piekło.

Chyba każdy z nas zna te hasło. Jednakże w tych pięciu słowach tkwi sedno.
Agresor nie od razu zaczyna bić. Przemoc domowa to tak naprawdę pewnego rodzaju proces, który często ciągnie się latami. Pierwszym etapem może być właśnie zależność finansowa ofiary od sprawcy. Druga, to pozbawienie kontaktów z przyjaciółmi i rodziną lub ukrócenie do podstawowego minimum (urodziny przyjęcia, obowiązkowe spotkania rodzinne) ofiara przez to traci oparcie w innych i jest w tak zwanej pułapce. Oparcie może uzyskać tylko u partnera, dlatego zaczyna robić to, co on tylko nakaże. sprawca całkowicie traci szacunek do ofiary i zaczyna ją wyzywać od najgorszych. Zdarza się, że poniża ją w obecności obcych niby żartem. Ofiara traci przez to poczucie własnej wartości, w duchu robi się jej bardzo przykro jednakże zapytana czy jej to odpowiada, mówi, że to tylko takie poczucie humoru udając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Osoby spoglądające z boku zaczynają  urywać kontakty z całą rodziną. W ten sposób ofiara może stracić ostatnią deskę ratunku.

Cykle przemocy
Osoby doznające przemocy przechodzą przez trzy fazy, Pierwsza to faza narastania napięcia, w której osoba stosująca przemoc jest stale podirytowana, a ofiara robi wszystko by załagodzić sytuację na wszelki wypadek, często kosztem innych członków rodziny. Następnie pojawia się faza gwałtownej przemocy. Sprawca wybucha, wpada w szał, niejednokrotnie dochodzi do przemocy fizycznej, kończącej się nawet śmiercią ofiary.

FAZA MIODOWEGO MIESIĄCA

Po każdym akcie gwałtownej agresji pojawia się okres wyjątkowo wspaniały dla ofiary i sprawcy.  Agresor ma świadomość, że posunął się za daleko, zaczyna przepraszać, szczerze żałuje, okazuje skruchę, obiecuje, że już się to nigdy, nie powtórzy, płacze, wzbudza litość, tłumaczy, że wszystko co robi to z miłości przekonuje ofiarę, że to był jednorazowy incydent, staje się podobny do tego, jaki był na początku znajomości, przynosi prezenty, rozmawia z ofiarą, dba o nią. Pojawiają się także obietnice, że pójdzie na terapię.
Ofiara zmiękczona jego zachowaniem zaczyna wierzyć że partner się zmienił, czuje się kochana, myśli, że jest dla niego ważna, spełniają się jej marzenia o cudownej miłości, odczuwa bliskość i zespolenie z partnerem, życie we dwoje znów wydaje jej się piękne i pełne nadziei. Taki okres trwa zwykle około miesiąca lub dwóch. Po czym znów w związku powtarza się ten sam proces.

POMOC OFIERZE

Niestety pomoc ofiarom przemocy jest bardzo trudna między innymi przez właśnie fazę miodowego miesiąca. Ofiara staje się współuzależniona. I tak jakby chce albo potrzebuje być poniżana. Niestety to prawda, ofiara podświadomie wie, że po złym incydencie pojawi się znów słońce i chce przeczekać zły okres. Uważa, że nigdzie nie otrzyma pomocy, że nie da sobie rady bez oprawcy. Sprawca tak głęboko wszczepił jej  świadomość, że jest do niczego, że zaczyna w to wierzyć. Osoby z zewnątrz nie pomogą ofierze, dopóki ona sama do tego nie dojrzeje. Najczęściej zakładane są tylko niebieskie karty, jednak nie dochodzi do złożenia doniesienia o przestępstwie.  Ofiara często jest szantażowana emocjonalnie przez partnera, Sprawca mówi, że jak nie wróci to się zabije przez co ofiara wraca do tej osoby, gdyż boi się, że będzie miała na sumieniu czyjeś życie.
Czy w takim razie pomoc dla ofiary przemocy ma sens? Uważam, że ma ale tylko gdy w ofierze zaczyna dojrzewać świadomość, że jest w złym położeniu. Gdy sama powoli zaczyna zwracać się o pomoc. Wcześniej nie będzie miało to większego sensu. Gadanie typu "jak możesz tak żyć, odejdź od niego" nie ma racji bytu, a sama osoba pomagająca, może być źle odebrana.


Dziecko obserwator = ofiara przemocy

Niekoniecznie dziecko będzie bezpośrednią ofiarą przemocy. Sama obserwacja przemocy stosowanej na innym członku rodziny przynosi urazy w psychice dziecka. Nie musi widzieć tej sytuacji, wystarczy, że ją słyszy lub widzi jej skutki (siniaki czy zdemolowany dom).
Najgorzej jest, gdy dziecko takie zaczyna traktować sprawcę jak autorytet. Sama niedawno miałam styczność z dzieckiem, które w trakcie intensywnej kłótni, pełnej agresji i wyzwisk śmiało się z tej sytuacji jak gdyby była to świetna komedia. Dlatego też ja jestem całkowitym wrogiem jakichkolwiek kłótni w obecności dzieci, a wyzwiska, nawiązywanie do tematów seksualnych w ich obecności w stosunku do kogokolwiek są dla mnie nie do przyjęcia


A czy wy miałyście "okazję" bycia obserwatorem przemocy? Co myślicie na ten temat?

pozdrawiam Wiolka