Najpierw narysowałam sobie szkic pudła na kartonowym brystolu. W praniu wyszło, że nie posiadam linijki, tak więc proste linie odrysowywałam od kolorowanki córki, a kąty proste od jej rogów. Długość, no cóż... NA OKO. że oko dość scentrowane to efekt takowy:
Następnie zabrałam się za przyklejanie ozdób, bo stwierdziłam, że będzie łatwiej je umiejscowić jeszcze przed sklejeniem pudła. Problem jednak powstał wtedy kiedy włączyłam pistolet. Okazało się, że nie mam pojęcia jak się tej MACHINY używa:D Klej zaczął mi wyciekać z pistoletu, łapałam go czym mogę. I dopiero po odłączeniu go z prądu zaczął działać poprawnie:D Co z tego, że do niego dołączono instrukcję obsługi. Mądra Wiola se poradzi:D
Posklejeniu rogów wyszło szydło z worka. Po pierwsze, pieroństwo nierówne, po drugie wieko zdecydowanie za duże, po trzecie, liche takie, że się pewnie rozklei jak tylko coś do tego włożę:) Doszłąm do wniosku, że wstyd dać takie coś komukolwiek i zostawiłam sobie. Cóż, szwagierce kupię torebkę na prezent, a zrobię ręcznie kartkę. To powinno mi się udać:D