Tak. Nie jem karpia. Nie jem moczki. Kutii i makowki.
Jednak najbardziej dziwi ludzi wlasnie karp. Przecież wszyscy go jedzą! Konieczne smażony dzwonek w bułce tartej. Dziwi mnie to ze nie wyobrazają sobie ludzie świąt bez niego choć wiecznie narzekają ze ma tonę ości i czuc go muŁem. U mnie je się pstrąga. Tak więc ryba jest. Jego zaletą jest, to ze nie muszę go zabijać własnymi rekami oraz meczyl się krócej o pobyt w hipermarkecie. Powiecie mozesz kupic zabitego. Ale nie. Ja jestem przeciwna karpiowemu szałowi całkowicie. Widziałam jak się je hoduje. Mialam okazję je sprzedawać. Ważyć. Gdy skasowana ryba hukła z wysokości półtora metra rozbryzgujac krwią po całym markecie zrobilo mi się jej zwyczajnie żal. Nie nie jestem obrońcą praw zwierząt. Jestem miesozerna i zawsze bedę. Jednakże jesli caly kraj szaleje.w stosunku do jednego gatunku tym gorzej jest on traktowany.
Po za tym smak. Nie lubie. Jest mdły. Fłe.
Tradycja. Mam wiele domowych tradycji. I to ze karpia się u mnie nie je to tez tradycja. Pierwszy raz sprobowalam go u mojej tesciowej. Nastepnym razem była jednak także moja ryba. Całe dzieciństwo obylo się jednak bez żywego karpia. A jednak święta były piękne.
Skąd żywy karp ogole się wziął na naszych stołach wigilijnych? Czytałam ze ma to związek z komuną. Ile w tym prawdy nie wiem. Wychodzi jednak z tego ze to tradycja która nie trwa Długo.
Niektórzy stwierdzą, że karp to nie samo jedzenie go, ale i widok jak fajnie pływa w wannie. No fajny widok jak ryba się godzinami zbiera zeby odzyskać siły na tyle by móc się przemieszczać po wannie, bo tyle czasu byla bez tlenu po czym za chwile dostaje mlotkiem w leb...
Eh... chcesz poogladac łybke to ze kup akfałium....
Moje zdanie. Go nie zmienie:)
Pozdrawiam Wiolka