poniedziałek, 27 października 2014

Kiedy bliskość staje się krzywdząca.

Rodzicielstwo bliskości przechodzi swój renesans co bardzo cieszy. Naturalne podejście do wychowania powinno być stosowane zawsze. Jednak  niektóre z filarów tego modelu mogą być błędnie odczytywane, a to może doprowadzić do krzywdy. Zapewne, część z Was już w tej chwili przestanie czytać moje dalsze przemyślenia na ten temat, bo jak bliskość może skrzywdzić? A jednak - bo brak umiaru w każdej kwestii może być niezdrowy.

Dziecko przychodzące na świat potrzebuje bliskości bardzo intensywnie. W końcu nagle tyle się wydarzyło. Pierwsze co dziecko "widzi" to oślepiające światło. Jakiś ktoś nim obraca, waży, mierzy bada. Dzieciątko jest przerażone. I dopiero gdy ląduje na piersi mamy naprawdę się uspakaja. Słyszy jej bicie serca, czuje jej zapach. Niestety nie ma tego tak szybko, gdy kobieta nie może rodzić naturalnie. Dopiero po pewnym czasie trafia do mamy. Ale jednak nie płacze... Dlaczego? Przecież kontakt skóra do skóry nie miał jeszcze miejsca. A z dwóch powodów. Po pierwsze. Takie maleństwa są skrępowane betami, a to daje im wrażenie dalszego przebywania w łonie matki, a drugi powód dziecko zaczyna rozumieć, że wszystko jest w porządku. Trochę inaczej, ale w porządku. A gdy maleństwo trafia już do mamy i usłyszy jej bicie serca i głos, to jego poczucie bezpieczeństwa jeszcze wzrasta. Taka intensywna bliskość na pewno powinna mieć miejsce jak najczęściej w okresie noworodkowym i wczesnoniemowlęcym. Jednak siedmiomiesięczne niemowlę nie potrzebuje takiej bliskości jak noworodek. Nie tej samej. Potrzebuje poczucia bezpieczeństwa i świadomości, że może zawsze na rodzica liczyć. Ale musi wiedzieć, że mamusia nie weźmie niezwłocznie na ręce, bo dziecko chce. Dlaczego? Przy pierwszym dziecku jest to jeszcze w miarę możliwe, ale gdy pojawia się drugie, mogą zacząć się schody. Starsze dziecko, które było dotychczas oczkiem w głowie, w momencie gdy pojawia się rodzeństwo czuje się odrzucone. Zaczyna odreagowywać złośliwością lub w skrajnych przypadkach histerią, a nawet może zrobić krzywdę młodszemu dziecku, gdyż zajęło jego miejsce. Dlatego stopniowo trzeba uczyć maleństwo tego, że mama jest obok. Dla dziecka do zwiększenia poczucia bezpieczeństwa może zwykłe zawołanie "spokojnie kochanie, mama jest obok".  W końcu poza niemowlakiem jest też obowiązek posprzątania, ugotowania obiadu. czy zajęcia drugim dzieckiem. Nie można wtedy każdej z tych czynności wykonywać z dzieckiem na ręku, gdyż może to być dla niego zwyczajnie niebezpieczne. Nie wyobrażam sobie, żeby gotować obiad z maleństwem na ręku. Nad kuchenką czają się przeróżne niebezpieczeństwa takie jak buchająca para czy tryskający gorący tłuszcz. I w takiej sytuacji zamiast zapewnić bezpieczeństwo maluszkowi, możemy zrobić mu krzywdę. Jeśli naprawdę chcę, by dziecko było zawsze ze mną to wkładam je do bujaczka czy fotelika. I w bezpiecznej odległości. Dziecko powinno mieć także swoje bezpieczne miejsce w którym czuje się najlepiej. Wiadomo, najwygodniej i najprzyjemniej u mamy. Jednak łóżeczko jest bardzo ważnym miejscem. Tam może mieć swoich pierwszych "przyjaciół".  Dzieci lubią spać z pieluszką czy kocykiem na twarzy ze względu na to, że stanowią one takich właśnie przyjaciół przy których czują się bezpiecznie. W łóżeczku może znajdować się karuzela z misiami z którymi może porozmawiać. Tak porozmawiać! Moja trzymiesięczna córka potrafi patrzeć nawet pół godziny na te kręcące się misie i głużyć i mimo tego, że jestem przy łóżeczku nie zwróci na mnie uwagi. Chciałabym także poruszyć kwestię spania z dzieckiem. Nie traktujmy tego dosłownie! Dziecko wziąć do łóżka przed snem i gdy wstanie jak najbardziej. Ta bliskość jest bardzo potrzebna i dla rodziców i dla maleństwa. Musi być kontakt, pieszczenie. Ale sam sen powinien odbywać się w łóżeczku. Dlaczego jestem aż tak temu przeciwna. Otóż kobieta intuicyjnie gdy dziecko ma w łóżku po prostu czuwa. Nie do końca jest to sen głęboki. A mężczyzna - od dawien dawna mówi się, że nie słyszy płaczu dziecka, gdyż ma tak głęboki sen. I niestety to jest prawda. Gdy mężczyzna wraca zmęczony po pracy jego sen może być tak twardy, że zwyczajnie może nie zauważyć, że przygniata dziecko czy przydusza ręką! Spanie w łóżeczku jest bezpieczniejsze. A bliskość? Jeśli łóżeczko będzie blisko i na wyciągnięcie ręki to to w zupełności wystarczy! Jeśli jesteś w stanie dać rękę przed szczebelki i pogłaskać maleństwo, to już dajesz mu sygnał bliskości. A porównanie typu bo człowiek jest ssakiem, a ssaki śpią ze swoim potomstwem wręcz mnie zbulwersowało! Jesteśmy ssakami owszem. Ale różnimy się od zwierzęcych gatunków pod wieloma względami. Ssaki (zwierzęta) mają okresy godowe, a człowiek ma popęd stały, dlatego też samica np. chomika nie wpuszcza samca do gniazda "w okresie karmienia"! Samiec nie ma wstępu do niego, bo mu odgryzie nos, bo samce gdy naprawdę chcą, mogą zagryźć potomstwo, by samica znów była w okresie rui. Zwierzęta w większości nie wybierają sobie partnera na całe, życie! A ludzie tak i dlatego o partnera też trzeba dbać. Jeśli odtrąciłybyśmy partnera, bo tak każe natura, to związek w niedługim czasie by się rozpadł.

Dlatego proszę Was, nie popadajcie w skrajności, bo możecie zrobić krzywdę dziecku, przyszłemu lub obecnemu rodzeństwu dziecka albo partnerowi. Wszystko co robicie róbcie z rozwagą, wsłuchujcie się w potrzeby dziecka, a rodzicielstwo będzie dla Was wspaniałym przeżyciem.


2 komentarze:

  1. U nas maluch intensywnie ząbkuje (kończąc 6miesięcy miał 8 ząbków) i spanie razem to zbawienie dla całej rodzinki. Tata się wysypia, bo nie musi wstawać i podawać małego, a ja mogę karmić w półśnie. Łóżeczko ma zdjęty bok i jest przystawione do naszego łóżka - polecam takie rozwiązanie. Gdy karmię z drugiej piersi - tej od strony taty- to oddzielam nas wałkiem ciążowym :D Właśnie dla bezpieczeństwa, żeby tata nie położył ręki na małego, nie przekręcił się na niego i nie zrobił krzywdy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jest wiele rozwiązań, jednak ja i tak jestem przeciwna spaniu z maleństwem... ze starszą córką spałam trzy lata i mimo, że to miało swoje plusy, jeśli chodzi o mnie minusów było więcej... szczególnie, gdy córka robiła się coraz starsza

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze są dla mnie bardzo ważne, sama dopiero się uczę więc może skorzystam z Waszych cennych uwag! Komentować może każdy! Zarówno bloger jak i gość! Pozostaw linka do swojego bloga a na pewno Cię odwiedzę.